niedziela, 25 sierpnia 2013

moje wakacje

Zupełnie nie mogę się ogarnąć po tylu dniach wolnego, desperacko zwiększyłam liczbę puszczanych zakładów Lotto, niestety wciąż wygląda na to, że muszę wrócić do pracy:( Nawet zakupy nie pomagają na powakacyjną chandrę, czy Wy również tak reagujecie na odcięcie od wolnego? Póki co zapraszam na krótki post zdjęciowy. 
;)
Uwielbiam Bałtyk, zawsze jednak podróże były wykańczające - ponad 10 godzin w PKP nie należy do najprzyjemniejszych przeżyć, zwłaszcza jak jest upał. W tym roku już
w kwietniu upolowałam promocje i za równowartość biletu na pociąg, w przeciągu godziny znalazłam się w Gdańsku. 
lecimy:)
Bajeczne chmury.
molo Sopot
Grand Hotel
Kawa z pięknym widokiem w zimny i deszczowy dzień smakuje najlepiej. 
Uwielbiam pustą plażę.
I ciepłe zachody słońca.
Cudowny Gdańsk. 
Rozpieszczanie siebie.
I moje ulubione zajęcie - przesiadywanie na molo. Ten widok nigdy mi się nie znudzi:)

Ściskam mocno! Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

czwartek, 8 sierpnia 2013

Ulubieńcy ostatnich tygodni - Big Five


Nie miałam pojęcia, że ostatnich ulubieńców - czyli moją wielką piątkę publikowałam
w lipcu ubiegłego roku. W sumie nie jest to dziwne, ciągle coś nowego testowałam, trudno było wyłowić produkty używane nałogowo. Jednakże, ostatnio mój koszyczek
z bieżącymi kosmetykami od jakiegoś czasu nie zmieniał zawartości, więc jest to idealny moment na ulubieńców. Poza kremami, które pokazałam ostatnio, zebrała się mocna piątka, która była w użyciu codziennie.
Spray do ciała Balea Brazil Mango, przywieziony w zimie, doczekał wakacji, podczas upałów psikam się nim kilka razy dziennie. Chłodzi skórę i co mnie bardzo zdziwiło - ślicznie pachnie. Zapach jest na tyle delikatny i subtelny, że nie przeszkadza, a nawet daje uczucie odświeżenia. Podczas upałów nie używam perfum, ten spray jest dla nich świetną alternatywą.

Solankowe SPA, mgiełka solankowa na bazie rabczańskiej solanki. Spray kupiony jako pamiątka z wycieczki do Rabki okazał się idealny na upały. Ma świetny skład, poza roztworem wody mineralnej tylko ekstrakt z aloesu i lawendy, świetnie koi skórę
i błyskawicznie odświeża. Uzależnił mnie totalnie, mam go non stop przy sobie. Podobny do kupienia np tutaj.

Czyste masło kakaowe, moje pochodzi ze sklepu e-Fiore. To jest genialny produkt, wieczorem podgrzewam go lekko w mikrofali i słodko pachnącym olejkiem nacieram ciało. Od razu skóra lepiej wygląda, ma ciemniejszy odcień i jest gładka. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam, że cellulit znika i skóra jest bardziej jędrna. Niestety po odstawieniu masła szybko wraca do gorszej formy. Ja jednak bardzo polubiłam wieczorny rytuał z tym masłem i wysuwam tezę, że jest to najlepszy specyfik do ciała - oczywiście na równi z olejem kokosowym. 

Ech przynajmniej od trzech lat próbuję wszystkich nawracać na azjatyckie filtry, moim zdaniem żaden europejski im nie dorówna, są tysiące lat świetlnych przed nami. Mój ulubiony to bezustannie Biore Bright Face Milk SPF 50. Lekki, absolutnie nie bieli, matuje na cały dzień (wiem, że trudno w to uwierzyć, sama czasem nie wierzę, jak oglądam swoją twarz wieczorem), wydajny i niezawodny. Moja recenzja tutaj. Do kupienia na ebay za około 40zł. 

Ostatni ulubieniec to niedawny nabytek, ale miałam go już wcześniej - jakieś 5 lat temu, tęskniłam za tym pudrem/podkładem, więc jak tylko pojawiła się okazja to zakupiłam. Shiseido Pureness Matifying Compact Oil-Free mój odcień to 20 light beige. Jest to podkład, który można stosować na mokro (nie robię tego) i na sucho jak zwykły puder, ale krycie jest na tyle dobre, że można pominąć podkład. Ma świetną gąbeczkę (rzadkość) i naprawdę wspaniale pudrową konsystencję, skóra go "pije" jak podkłady mineralne. Nie podkreśla suchych skórek, nie wysusza i świetnie wygląda przez kilka godzin. Dobrze matuje, nałożony na podkład daje efekt photoshopa;) Bardzo go lubię do letniego, szybkiego makijażu, już nic więcej nie potrzebuję. Często pojawia się na strawberrynet w dziennych promocjach i kosztuje wtedy około 60zł.

A jakie Wy kosmetyki uwielbiacie podczas upałów?
Muszę Was niestety zostawić na tydzień, jutro wyjeżdżam na wakacje, ale po powrocie zamierzam świętować pierwsze urodziny bloga, więc zaglądajcie do mnie czasami:) 

PS. Jeżeli prowadzicie konto na Instagramie, to napiszcie proszę w komentarzach swoje nicki, no bo co lepszego można robić na plaży - jak oglądać fotki;D 

Ściskam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

wtorek, 6 sierpnia 2013

Bitwa kremów na dzień - cera mieszana

Już od dłuższego czasu szukałam idealnego kremu na dzień, chciałam żeby był lekki, dobrze współdziałał z makijażem, nie przetłuszczał mojej mieszanej cery, a najlepiej trzymał mat, by nie zapychał i nie pogarszał stanu cery. Czy to wygórowane wymagania, chyba nie, jednak znalezienie dobrego dziennego kremu dla wymagającej cery nie jest łatwe. Dodatkowo zwracam bardzo dużą wagę do konsystencji kremów, szczególnie rano chcę by krem był przyjemny w użyciu, dawał przyjemne doznania na skórze:]

Opis poszukiwanego:
- lekki
- szybko się wchłania
- nie przetłuszcza cery 
- współgra z makijażem mineralnym i tradycyjnym 
- ładnie pachnie 
- rozsądnie kosztuje 

Przedstawię Wam kilka zupełnie nietrafionych kremów, kilka dobrych, które od ideału dzieliło tylko jedno "ale" oraz dwa egzemplarze, które spełniły moje wymagania. Jeżeli macie podobne wymagania, zapraszam dalej.
Jako pierwsze te, które mnie nie ujęły:
Sanoflore emulsja przeciwko niedoskonałościom, nawilża, matuje, zwęża pory...
W rzeczywistości krem dobrze się wchłania, niestety zostawia na skórze jakby lepką warstwę, która po chwili zmienia się w bardzo tępą powierzchnię, nałożenie więc makijażu jest ogromnie utrudnione.
Totalna dyskwalifikacja jako krem dzienny, na noc sprawdza się całkiem ok, dobrze matuje (tylko po co mi to w nocy), zwężenia porów nie zauważyłam. 

Dobrze, to może w takim razie nektar nawilżający Sanoflore, niestety wolno się wchłania, pozostawia lepką warstwę, nie da się od razu nałożyć podkładu, dla mnie nieprzyjemny zapach, mocno ziołowy z czymś wkurzającym.Krem ewidentnie nie dla mojej cery.

I najgorszy z trójki, Avene Cleanance, w opisie stworzony dla mnie, dla tłustej cery, zapobiega świeceniu, reguluje wydzielanie sebum... Dla mnie wszystko psuje jego konsystencja, niczym bazy silikonowej, pozostawia na twarzy nieprzyjemną warstwę. Niedobrze współdziała z makijażem, już po chwili cera robi się przetłuszczona. Nie dla mnie, choć wiem, że ma swoich fanów. 

Teraz czterech przeciętniaków, w tym drogie okazy, którym przeciętność nie przystoi: 
Clinique anti - blemish solutions, kosztuje około 90zł (ja miałam miniaturkę
z zestawu) i jest zupełnie przeciętnym kremem/emulsją. Zapach nieprzyjemny, mocno alkoholowy, dobrze się wchłania i zostawia cerę przyjemną w dotyku, całkiem dobrze współgra z kosmetykami, nie powoduje pogorszenia stanu cery, ale też jej nie polepsza. Jak na przeciętny nawilżacz cena za wysoka. 

Z kremem Orientana morwa i lukrecja wiązałam ogromne nadzieje, kiedyś bardzo lubiłam tą firmę. Niestety zmieniono opakowania kosmetyków i to w którym jest ten krem jest paskudne w użyciu. Słabej jakości plastik, który się nie domyka. Pierwsze co mnie odrzuciło to zapach - jak kremów sprzed 20 lat, coś jak nivea, mnie ten zapach odstręcza. Niestety krem mnie uczulił, zaraz po nałożeniu piekła mnie twarz, robiłam dwa podejścia i za każdym razem to samo, więcej o działaniu kremu nic nie mogę napisać.

Murad Energizing Pomegranate Moisturizer kupiłam na feelunique.com, a raczej dostałam w jakiejś promocji. Muszę przyznać, że używałam z przyjemnością, jest to dobry, lekki kremik, bardzo ładnie pachnie, dobrze współpracuje z podkładem, nie matuje. Przyjemny, ale nic nadzwyczajnego, nie polepsza stanu cery, nie nawilża spektakularnie, byłby dobrym kremem na dzień, ale cena. Na polskiej stronie producent liczy sobie za niego 210zł! Moim zdaniem - nie warto.

Synesis krem ściągający 12, skusiłam się bo była promocja. W regularnej cenie krem kosztuje 115zł. Jestem nieco zła, bo czytałam same dobre recenzje tego kremu, ale teraz jak sama mam napisać o nim źle to się waham. Dlaczego? Bo podoba mi się podejście tej firmy do klienta, odręcznie pisane podziękowania, piękne pakowanie, dbałość o najdrobniejsze szczegóły (naklejki, wstążki), podoba mi się, że często robią spore przeceny, że dodają gratisy, że opakowania są śliczne. Sama zawartość opakowania mnie rozczarowała, początkowo myślałam, że krem oczyszcza cerę, bo po każdym użyciu wieczorem odkrywałam nowego nieprzyjaciela. Dałam mu więc czas, dużo czasu, nieprzyjaciół było owszem mniej, ale cera przetłuszczała mi się bardziej. Dobrze gra z makijażem, pięknie pachnie, ale nie powinien się nazywać kremem ściągającym i powinien być przeznaczony do cer suchych, przynajmniej w moim odczuciu. 

Przechodzimy w milsze rejony, jeszcze tylko cztery kremy, to już sam szczyt tortu:
Dwa prawie ideały. Embryolisse Lait-Creme uwielbiany przez zagraniczne beauty guru, często pojawia się na blogach makijażystek. I rzeczywiście krem jest genialny, żaden inny krem nie współgra tak dobrze z makijażem, konsystencja lekka, kremowa, wchłania się natychmiast, ale zostawia lekko nawilżoną skórę, idealnie przygotowaną na warstwę podkładu. Cały dzień makijaż wygląda idealnie, do tego cudownie pachnie. Niestety okropnie zapycha, początkowo nie chciałam tego zauważać, bo się w nim zakochałam, ale po dwóch miesiącach musiałam przerwać jego stosowanie, liczba zaskórników się podwoiła, jak nie potroiła:( 

Decleor Aroma Purete to matujący fluid, byłam z niego bardzo zadowolona, ma przyjemną, lekką konsystencję, jednak w zimie za lekką i za lejącą jak dla mnie. Bardzo dobrze współgra z makijażem, rzeczywiście matuje cerę, bardzo ładnie pachnie. Niestety kosztuje ponad 100zł i jest bardzo niewydajny, zniknął w mgnieniu oka, dodatkowo opakowanie jest beznadziejne, od połowy opakowania trudno wydobyć krem. 

Wisienki:)
Pierwszy to ideał na ciepłe miesiące, Caudalie Vinosource nawilżający sorbet. To rzeczywiście jest sorbet, konsystencja bajeczna, lekki, jak krople wody na skórze, szybko się wtapia , ale podobnie jak Embryolisse zostawia skórę idealnie nawilżoną do nałożenia makijażu. Cudownie pachnie, zauważyłam też dobry wpływ na skórę, pory zwężone i cera matowa, ale dobrze odżywiona i nawilżona. Aktualnie poszukuję promocji, gdyż krem też do tanich nie należy, kosztuje około 75zł, ale kto poluje znajdzie taniej;) 

Drugi ideał to mój krem na zimniejsze dni - Sylveco lekki krem brzozowy. Przede wszystkim koszt - to tylko 24zł za krem wypchany po brzegi samymi dobrymi składnikami klik. Ma cudowną śmietankową konsystencję, ale szybko się wchłania. Bardzo dobrze gra z makijażem, nie zapycha, nie powoduje świecenia się skóry. Czuć, że rzeczywiście dba o cerę, jest nawilżona i faktycznie bardziej elastyczna. Teraz, podczas upałów jest dla mnie ciut za ciężki (jednak ma w sobie dużo odżywczych składników), ale z przyjemnością wrócę do niego zimą. Zresztą jestem też bardzo zadowolona z jego brata lekkiego kremu nagietkowego, oba warte uwagi.

Jeżeli możecie polecić mi dobry krem dzienny do cery mieszanej, to chętnie przeczytam o takim, w końcu mogę rozpocząć nową bitwę:)

Miłego dnia!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Relacja z letnich wyprzedaży 2013

Wiem, długo mnie nie było i okropnie się z tym czuję, długo też zastanawiałam się jaki post będzie odpowiedni na powrót, może recenzja kremów na dzień, może ulubieńcy miesiąca, ale chyba nie ma nic lepszego jak relacja z wyprzedaży - przynajmniej
w mojej głowie. Jeżeli w Waszych też, to zapraszam dalej:) 

Duże zakupy robię dwa razy do roku, mam serce sknery albo raczej zmanipulowany przez marketing mózg, bo nie lubię kupować w regularnych cenach, gdy tylko pojawi się pomarańczowa metka - to co innego. Czytałam opinie, że wyprzedaż w te wakacje nie należy do udanych, że ceny wysokie, że ludzie wykupili wszystko już w pierwszej turze, wszystko to prawda, ale mnie się jednak coś udało kupić, ba z niektórych łupów jestem wybitnie zadowolona.

Polowałam stacjonarnie i online, głównie w Reserved, najbardziej zadowolona jestem ze sweterków, poczekają do jesieni, ale zdobyłam wszystkie, które mi się podobały i to
w najniższej cenie 39,90zł.
reserved.com
Według mnie były warte wstawania o 7 rano i pełnienia warty do 12 w nocy
w oczekiwaniu na zmianę cen;) 

Chciałam upolować też trochę bluzek do pracy, najlepiej białych, bo takich mi brakowało. Wszystkie oczywiście z RE i w cenie 39,90. 
reserved.com
Ostatnia jest jeszcze dostępna w sklepach, już w niższej cenie 29.90zł. 

Kupiłam kilka klasycznych rzeczy, czarna nuda, ale takiej spódnicy długo szukałam (39,90zł), spodnie mają świetny wzór i są bardzo wygodne (39,90zł), czarnego żakietu brakowało w mojej szafie (49,90zł). W reserved wciąż zalegają masy fajnych żakietów, większość w cenie 49,90zł, widziałam też fajne fioletowe już po 39,90zł. 
reserved.com
Rzadko podczas wyprzedaży doświadcza mnie tak zwany "cud wyprzedaży", ale w tym roku się trafiło (wolałabym, żeby dotyczył upragnionego żakietu z Zary, ale trudno) znalazłam rzecz, która wieki temu zniknęła i to w cenie wyprzedażowej. Mam na myśli bluzeczkę Kasi Tusk, tak, tak, czuję Waszą zazdrość;) 
 makelifeeasier.pl / reserved.com
Upatrzyłam ją sobie jeszcze w marcu, nie kosztowała dużo, ale pomyślałam, poczekam do wyprzedaży, potem pokazała się w niej Kasia i słuch o bluzce zaginął, spotkałam ją wczoraj (bluzkę, nie Kasię oczywiście) czekała na mnie grzecznie z pomarańczową metką 19,90zł:] 

Moim głównym celem polowań, było znaleźć sukienkę na lato, nie jakąś zwykłą, tylko idealną. Na tym polu poległam, znalazłam za to rzeczywiście idealną sukienkę, natomiast w mało letnim kolorze, zostaje jednak ze mną, gdyż pobiła wszystkie rywalki, myślę, że nie raz ją wykorzystam. 
reserved.com

Kosztowała 49,90, kocham ją;) 

Dobrze, żeby nie zanudzić Was reserved, przejdźmy do Zary.  Przyznam, że dużo czasu straciłam obserwując ich stronę, ciuchy pojawiają się i znikają w sekundzie dosłownie. Zamówiłam kilka rzeczy, jednak większość nie powalała jakością, nawet za cenę
z wyprzedaży. Ostatecznie zostawiłam sobie dwie rzeczy. 
Jeszcze się waham, czy ze mną zostaną bo kosztowały 59,90zł, są bardzo dobrze wykonane, jednak to cena spoza mojej strefy komfortu;) Koszula jeansowa nadal jest dostępna na stronie w rozmiarze S i L, dziś potaniała na 49,90zł - klik.

Buty też jakieś dorwałam, przyznam, że przeczytałam o tej promocji na którymś blogu, sama do tego sklepu nigdy nie wstąpiłam, mowa o Centro - klik, jeżeli macie go
w swojej okolicy to koniecznie zajrzyjcie, mają teraz genialną promocję, za jedną parę butów (dowolnych) płacicie 39,90zł, za dwie 59,90zł, a za trzy pary 79,90zł. W sklepie panuje absolutny chaos, ale jeszcze można coś wybrać, skusiłam się na dwie pary balerinek (oczywiście szukałam sandałków - who cares?).
Przepraszam, że głównie wykorzystałam zdjęcia ze stron, ale lepiej oddają wygląd rzeczy, jeżeli chcecie którąś z rzeczy zobaczyć "na żywo" napiszcie w komentarzu, to dorzucę zdjęcie zrobione przeze mnie. 

Teraz po przełamaniu strachu związanego z powrotem na bloga (mam nadzieję, że choć kilku osobom się ten post wyświetli, blogger daje mi w kość ostatnio) idę nadrabiać zaległości na Waszych blogach, ciekawa jestem Waszych łupów i co jest na kosmetycznym topie, bo przyznam, że odpuściłam ostatnio te tematy. 

Miłego popołudnia!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...