Już od dłuższego czasu szukałam idealnego kremu na dzień, chciałam żeby był lekki, dobrze współdziałał z makijażem, nie przetłuszczał mojej mieszanej cery, a najlepiej trzymał mat, by nie zapychał i nie pogarszał stanu cery. Czy to wygórowane wymagania, chyba nie, jednak znalezienie dobrego dziennego kremu dla wymagającej cery nie jest łatwe. Dodatkowo zwracam bardzo dużą wagę do konsystencji kremów, szczególnie rano chcę by krem był przyjemny w użyciu, dawał przyjemne doznania na skórze:]
Opis poszukiwanego:
- lekki
- szybko się wchłania
- nie przetłuszcza cery
- współgra z makijażem mineralnym i tradycyjnym
- ładnie pachnie
- rozsądnie kosztuje
Przedstawię Wam kilka zupełnie nietrafionych kremów, kilka dobrych, które od ideału dzieliło tylko jedno "ale" oraz dwa egzemplarze, które spełniły moje wymagania. Jeżeli macie podobne wymagania, zapraszam dalej.
Jako pierwsze te, które mnie nie ujęły:
Sanoflore emulsja przeciwko niedoskonałościom, nawilża, matuje, zwęża pory...
W rzeczywistości krem dobrze się wchłania, niestety zostawia na skórze jakby lepką warstwę, która po chwili zmienia się w bardzo tępą powierzchnię, nałożenie więc makijażu jest ogromnie utrudnione. Totalna dyskwalifikacja jako krem dzienny, na noc sprawdza się całkiem ok, dobrze matuje (tylko po co mi to w nocy), zwężenia porów nie zauważyłam.
Dobrze, to może w takim razie nektar nawilżający Sanoflore, niestety wolno się wchłania, pozostawia lepką warstwę, nie da się od razu nałożyć podkładu, dla mnie nieprzyjemny zapach, mocno ziołowy z czymś wkurzającym.Krem ewidentnie nie dla mojej cery.
I najgorszy z trójki, Avene Cleanance, w opisie stworzony dla mnie, dla tłustej cery, zapobiega świeceniu, reguluje wydzielanie sebum... Dla mnie wszystko psuje jego konsystencja, niczym bazy silikonowej, pozostawia na twarzy nieprzyjemną warstwę. Niedobrze współdziała z makijażem, już po chwili cera robi się przetłuszczona. Nie dla mnie, choć wiem, że ma swoich fanów.
Teraz czterech przeciętniaków, w tym drogie okazy, którym przeciętność nie przystoi:
Clinique anti - blemish solutions, kosztuje około 90zł (ja miałam miniaturkę
z zestawu) i jest zupełnie przeciętnym kremem/emulsją. Zapach nieprzyjemny, mocno alkoholowy, dobrze się wchłania i zostawia cerę przyjemną w dotyku, całkiem dobrze współgra z kosmetykami, nie powoduje pogorszenia stanu cery, ale też jej nie polepsza. Jak na przeciętny nawilżacz cena za wysoka.
Z kremem Orientana morwa i lukrecja wiązałam ogromne nadzieje, kiedyś bardzo lubiłam tą firmę. Niestety zmieniono opakowania kosmetyków i to w którym jest ten krem jest paskudne w użyciu. Słabej jakości plastik, który się nie domyka. Pierwsze co mnie odrzuciło to zapach - jak kremów sprzed 20 lat, coś jak nivea, mnie ten zapach odstręcza. Niestety krem mnie uczulił, zaraz po nałożeniu piekła mnie twarz, robiłam dwa podejścia i za każdym razem to samo, więcej o działaniu kremu nic nie mogę napisać.
Murad Energizing Pomegranate Moisturizer kupiłam na feelunique.com, a raczej dostałam w jakiejś promocji. Muszę przyznać, że używałam z przyjemnością, jest to dobry, lekki kremik, bardzo ładnie pachnie, dobrze współpracuje z podkładem, nie matuje. Przyjemny, ale nic nadzwyczajnego, nie polepsza stanu cery, nie nawilża spektakularnie, byłby dobrym kremem na dzień, ale cena. Na polskiej stronie producent liczy sobie za niego 210zł! Moim zdaniem - nie warto.
Synesis krem ściągający 12, skusiłam się bo była promocja. W regularnej cenie krem kosztuje 115zł. Jestem nieco zła, bo czytałam same dobre recenzje tego kremu, ale teraz jak sama mam napisać o nim źle to się waham. Dlaczego? Bo podoba mi się podejście tej firmy do klienta, odręcznie pisane podziękowania, piękne pakowanie, dbałość o najdrobniejsze szczegóły (naklejki, wstążki), podoba mi się, że często robią spore przeceny, że dodają gratisy, że opakowania są śliczne. Sama zawartość opakowania mnie rozczarowała, początkowo myślałam, że krem oczyszcza cerę, bo po każdym użyciu wieczorem odkrywałam nowego nieprzyjaciela. Dałam mu więc czas, dużo czasu, nieprzyjaciół było owszem mniej, ale cera przetłuszczała mi się bardziej. Dobrze gra z makijażem, pięknie pachnie, ale nie powinien się nazywać kremem ściągającym i powinien być przeznaczony do cer suchych, przynajmniej w moim odczuciu.
Przechodzimy w milsze rejony, jeszcze tylko cztery kremy, to już sam szczyt tortu:
Dwa prawie ideały. Embryolisse Lait-Creme uwielbiany przez zagraniczne beauty guru, często pojawia się na blogach makijażystek. I rzeczywiście krem jest genialny, żaden inny krem nie współgra tak dobrze z makijażem, konsystencja lekka, kremowa, wchłania się natychmiast, ale zostawia lekko nawilżoną skórę, idealnie przygotowaną na warstwę podkładu. Cały dzień makijaż wygląda idealnie, do tego cudownie pachnie. Niestety okropnie zapycha, początkowo nie chciałam tego zauważać, bo się w nim zakochałam, ale po dwóch miesiącach musiałam przerwać jego stosowanie, liczba zaskórników się podwoiła, jak nie potroiła:(
Decleor Aroma Purete to matujący fluid, byłam z niego bardzo zadowolona, ma przyjemną, lekką konsystencję, jednak w zimie za lekką i za lejącą jak dla mnie. Bardzo dobrze współgra z makijażem, rzeczywiście matuje cerę, bardzo ładnie pachnie. Niestety kosztuje ponad 100zł i jest bardzo niewydajny, zniknął w mgnieniu oka, dodatkowo opakowanie jest beznadziejne, od połowy opakowania trudno wydobyć krem.
Wisienki:)
Pierwszy to ideał na ciepłe miesiące, Caudalie Vinosource nawilżający sorbet. To rzeczywiście jest sorbet, konsystencja bajeczna, lekki, jak krople wody na skórze, szybko się wtapia , ale podobnie jak Embryolisse zostawia skórę idealnie nawilżoną do nałożenia makijażu. Cudownie pachnie, zauważyłam też dobry wpływ na skórę, pory zwężone i cera matowa, ale dobrze odżywiona i nawilżona. Aktualnie poszukuję promocji, gdyż krem też do tanich nie należy, kosztuje około 75zł, ale kto poluje znajdzie taniej;)
Drugi ideał to mój krem na zimniejsze dni -
Sylveco lekki krem brzozowy. Przede wszystkim koszt - to tylko 24zł za krem wypchany po brzegi samymi dobrymi składnikami
klik. Ma cudowną śmietankową konsystencję, ale szybko się wchłania. Bardzo dobrze gra z makijażem,
nie zapycha, nie powoduje świecenia się skóry. Czuć, że rzeczywiście dba o cerę, jest nawilżona i faktycznie bardziej elastyczna. Teraz, podczas upałów jest dla mnie ciut za ciężki (jednak ma w sobie dużo odżywczych składników), ale z przyjemnością wrócę do niego zimą. Zresztą jestem też bardzo zadowolona z jego brata
lekkiego kremu nagietkowego, oba warte uwagi.
Jeżeli możecie polecić mi dobry krem dzienny do cery mieszanej, to chętnie przeczytam o takim, w końcu mogę rozpocząć nową bitwę:)
Miłego dnia!